11 grudnia 2011 - III Niedziela Adwentu
EWANGELIA - J 1, 6-8.19-28
Jan Chrzciciel przygotowuje przyjście Chrystusa
Pojawił się człowiek posłany przez Boga, Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o Światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz posłanym, aby zaświadczyć o Światłości.
Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: „Kto ty jesteś?”, on wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: „Ja nie jestem Mesjaszem”. Zapytali go: „Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem?”. Odrzekł: „Nie jestem”. „Czy ty jesteś prorokiem?”. Odparł: „Nie!”. Powiedzieli mu więc: „Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?”.
Odpowiedział: „Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak powiedział prorok Izajasz”. A wysłannicy byli spośród faryzeuszów. I zadawali mu pytania, mówiąc do niego: „Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem?”. Jan im tak odpowiedział: „Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała”. Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu.
RÓŻOWE ŚWIATŁO NA SYGNALIZACJI?
9 sierpnia 1997 roku zobaczyłem na własne oczy dzisiejszą Ewangelię. Sobotni, słoneczny ranek witał mnie i moich towarzyszy na dziedzińcu pałacu apostolskiego w Castel Gandolfo. Za chwilę miała się rozpocząć Eucharystia, której miał przewodniczyć Ojciec Święty. W końcu go zobaczę! Zaczęło się od wielkiego zdziwienia: gdzie procesja ministrantów, kapłanów, biskupów!? Gdzie kadzidło i towarzyszące procesji organy!? Po schodach zszedł Jan Paweł II. Bez mitry i pastorału, w prostym czerwonym ornacie i nieodłączną laską. Zero splendoru i pompatyczności. Szkoda! Przecież nie to jest najważniejsze – pomyślałem. Dalej było tylko pod górkę. Przez całą Mszę św. Papież nie popatrzył na nas ani razu. Biłem się, żeby nie wykrzyczeć w myślach, że jest to co najmniej niekulturalne. On, główny bohater, tak wyczekiwany przez nas, wybranych i dumnych – nie zauważył nas. Może chory? Może spiętrzyły się problemy Kościoła? … ale mimo tego powinien mnie dostrzec – bełkotałem w myślach.
Kiedy przyjął Jezusa podczas Komunii Świętej, zatopił się jeszcze bardziej w medytacji. Wtedy już się poddałem. … nagle wszystko się odwróciło. Jan Paweł II podniósł głowę, otworzył szeroko oczy i przeszył każdego z uczestników Eucharystii swym papieskim wzrokiem. Rozejrzał się i … pewnie westchnął: „Acha, ja jeszcze jestem na ziemi”! Ocknął się, wróciwszy z Wieczernika i Golgoty. Był tam, gdzie każdy kapłan i uczestnik Eucharystycznego spotkania z Jezusem być powinien. Nie chciał swoją oklaskiwaną osobą przesłaniać Jezusa. Było mi głupio, że nachalnie ściągnąłem go na ziemię … .
„Nie był on światłością, lecz posłanym aby zaświadczyć o Światłości” – mówi dziś Ewangelista o św. Janie Chrzcicielu. To samo można było powiedzieć o bł. Janie Pawle Wielkim. Tak samo, należałoby scharakteryzować każdego wierzącego. Wskazywać na Jezusa i Jego tylko głosić. Nie siłą, nie mocą naszą, lecz mocą Ducha Świętego – brzmią mi w uszach słowa znanego kanonu. Widzieć nie wskazującą rękę ale Tego, na którego wskazuje. „Stąd wielki wstyd dla nas, sług Bożych, że święci dokonywali wielkich dzieł, a my chcemy otrzymać chwałę i cześć, opowiadając o nich” – puentuje św. Franciszek. Wstyd jest barierą przed grzechem. Odczucie go, jest ostatnią chwilą do przełożenia zwrotnicy, aby się nie wykoleić. Z wypiekami na policzkach (w kolorze dzisiejszego różowego ornatu), wciąż czekam. Niech Ten, który ma przyjść, a który jest źródłem naszej godności – oczyści nas ze wstydliwej przeszłości! A więc: czerwone, różowe, pomarańczowe, zielone … start! Spotkanie z Miłością nie może być przecież wstydliwe!
/o. Oktawiusz/
EWANGELIA - J 1, 6-8.19-28
Jan Chrzciciel przygotowuje przyjście Chrystusa
Pojawił się człowiek posłany przez Boga, Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o Światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz posłanym, aby zaświadczyć o Światłości.
Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: „Kto ty jesteś?”, on wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: „Ja nie jestem Mesjaszem”. Zapytali go: „Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem?”. Odrzekł: „Nie jestem”. „Czy ty jesteś prorokiem?”. Odparł: „Nie!”. Powiedzieli mu więc: „Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?”.
Odpowiedział: „Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak powiedział prorok Izajasz”. A wysłannicy byli spośród faryzeuszów. I zadawali mu pytania, mówiąc do niego: „Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem?”. Jan im tak odpowiedział: „Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała”. Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu.
Prezbiterium kościoła św. Jana Chrzciciela w Ain Karem - (fot. © op) |
RÓŻOWE ŚWIATŁO NA SYGNALIZACJI?
9 sierpnia 1997 roku zobaczyłem na własne oczy dzisiejszą Ewangelię. Sobotni, słoneczny ranek witał mnie i moich towarzyszy na dziedzińcu pałacu apostolskiego w Castel Gandolfo. Za chwilę miała się rozpocząć Eucharystia, której miał przewodniczyć Ojciec Święty. W końcu go zobaczę! Zaczęło się od wielkiego zdziwienia: gdzie procesja ministrantów, kapłanów, biskupów!? Gdzie kadzidło i towarzyszące procesji organy!? Po schodach zszedł Jan Paweł II. Bez mitry i pastorału, w prostym czerwonym ornacie i nieodłączną laską. Zero splendoru i pompatyczności. Szkoda! Przecież nie to jest najważniejsze – pomyślałem. Dalej było tylko pod górkę. Przez całą Mszę św. Papież nie popatrzył na nas ani razu. Biłem się, żeby nie wykrzyczeć w myślach, że jest to co najmniej niekulturalne. On, główny bohater, tak wyczekiwany przez nas, wybranych i dumnych – nie zauważył nas. Może chory? Może spiętrzyły się problemy Kościoła? … ale mimo tego powinien mnie dostrzec – bełkotałem w myślach.
Kiedy przyjął Jezusa podczas Komunii Świętej, zatopił się jeszcze bardziej w medytacji. Wtedy już się poddałem. … nagle wszystko się odwróciło. Jan Paweł II podniósł głowę, otworzył szeroko oczy i przeszył każdego z uczestników Eucharystii swym papieskim wzrokiem. Rozejrzał się i … pewnie westchnął: „Acha, ja jeszcze jestem na ziemi”! Ocknął się, wróciwszy z Wieczernika i Golgoty. Był tam, gdzie każdy kapłan i uczestnik Eucharystycznego spotkania z Jezusem być powinien. Nie chciał swoją oklaskiwaną osobą przesłaniać Jezusa. Było mi głupio, że nachalnie ściągnąłem go na ziemię … .
„Nie był on światłością, lecz posłanym aby zaświadczyć o Światłości” – mówi dziś Ewangelista o św. Janie Chrzcicielu. To samo można było powiedzieć o bł. Janie Pawle Wielkim. Tak samo, należałoby scharakteryzować każdego wierzącego. Wskazywać na Jezusa i Jego tylko głosić. Nie siłą, nie mocą naszą, lecz mocą Ducha Świętego – brzmią mi w uszach słowa znanego kanonu. Widzieć nie wskazującą rękę ale Tego, na którego wskazuje. „Stąd wielki wstyd dla nas, sług Bożych, że święci dokonywali wielkich dzieł, a my chcemy otrzymać chwałę i cześć, opowiadając o nich” – puentuje św. Franciszek. Wstyd jest barierą przed grzechem. Odczucie go, jest ostatnią chwilą do przełożenia zwrotnicy, aby się nie wykoleić. Z wypiekami na policzkach (w kolorze dzisiejszego różowego ornatu), wciąż czekam. Niech Ten, który ma przyjść, a który jest źródłem naszej godności – oczyści nas ze wstydliwej przeszłości! A więc: czerwone, różowe, pomarańczowe, zielone … start! Spotkanie z Miłością nie może być przecież wstydliwe!
/o. Oktawiusz/